Rumunia dzień 5 – Tokaj to ja piję ale prosto z krzaka

Opublikowane przez Mario w dniu

Noc do ciepłych nie należała, było troszkę poniżej 0. Teraz już wiem, że warto zainwestować w droższy śpiwór i to taki który ma kaptur, tzw. MUMIA. Mocno nie zmarzłem, jedynie stopy i trochę głowa, ale jak to mówią: Polak mądry po szkodzie.

Dookoła jesteśmy osłonięci górami, więc słońce jeszcze nas nie ogrzewa, tym bardziej, że jest bardzo wcześnie. Nasza Rumuńska przygoda powoli dobiega końca, musimy się zbierać i kierować w stronę domu, mamy do przejechania nie całe 1000 km, ale w planach mamy jeszcze zobaczyć coś na Węgrzech. Pośpiesznie składamy namiot który jest cały mokry, trzeba go będzie wysuszyć. Staramy się zwinąć materace…. ale łatwiej je połamać niż zwinąć, są zamarznięte. Delikatnie składamy je w pół i wkładamy do samochodu, potem się nimi zajmiemy.

0175d78d6fba9b3a4d4d7c1f95c1adf8123dff8ad1DSC_5916

Żegnamy się z naszymi towarzyszami podróży, którzy jeszcze zostają w tym pięknym miejscu i wyjeżdżamy z dolinki. Gdy jesteśmy trochę wyżej docierają do nas pierwsze promienie słońca, otwieramy okna i cieszymy się pogodą. Okazało się, że na słońcu już jest całkiem przyjemnie, postanawiamy zjeść śniadanie. Rozkładamy kuchenkę i ponownie niczym Makłowicz gotujemy, tym razem robimy to faktycznie jak On. Komentujemy wszystko, opowiadamy przed kamerą o pięknych widokach które nas otaczają. Jak zawsze dopisują nam świetne humory. Po takim wstępie, danie ze słoika smakuje nam równie dobrze jak obiad w najlepszej restauracji. Może to słońce tak działa, może piękne widoki a może to danie po prostu jest dobre 🙂 jest jeszcze jedna opcja: może nie jesteśmy wybredni? Nie gotujemy tak na co dzień, na wyjeździe również staraliśmy się jeść w miarę normalnie, ale na takie szybkie akcje mieliśmy w zapasie jakiś słoik. Wypasamy Nissana w pięknych górach Apuseni.

018ed2ca5f9258eaf71026072a5a4a73cc57dbe881

Tokaj to ja piję ale prosto z krzaka

Ruszamy w kierunku Węgier, mijamy kolejne wioski, cieszymy się słońcem, docieramy do granicy. Dużo aut przed nami nie ma, szykujemy dowodziki, celnik prosi jeszcze o dowód rejestracyjny i prawo jazdy.
od celnika pada pytanie: skąd wracacie?
no jak to skąd? z Rumuni, a na jakim przejściu jesteśmy?
Ok, to proszę otworzyć bagażnik.
Jasne, już idę. Ciekawe czy każe nam wyciągać wszystkie graty, namiot i materace leżą luzem bo schną. Pod spodem reszta gratów, nie wiele widać. Otwieram bagażnik i pierwsze co widzę na wierzchu to: łopata, trytytki, srebrna taśma  i siekiera – no tak, Marek pakował ostatni 🙂 Patrzę jeszcze chwilę na bagażnik, zerkam na celnika i zaczynam się uśmiechać, patrzy na mnie, zerka jeszcze raz na zawartość bagażnika, każe mi go szybko zamykać i odjechać 🙂 Chyba nie chciało mu się zaglądać jakie skarby jeszcze wieziemy. Całe szczęście, bo nam nie chciało się tego kolejny raz pakować. Węgry witają nas tak samo jak żegnała nas Rumunia, słońcem.
Docieramy do miejscowości Tokaj, większość kojarzy nazwę tego miasteczka. Za radą naszych znajomych postanowiliśmy poszukać tam wina. Jeździmy, kręcimy się po miasteczku, nie widać na żadnym domu karteczki sprzedam wino :). Docieramy do plantacji winogron, sprawdzamy czy dobre, okazują się wyborne – więc Tokaj już piłem i to prosto z krzaka, teraz trzeba znaleźć wersję butelkowaną. Odwracam się za siebie …. jest winnica to muszą być i sklepy, no są i to sporo. Zakupy zrobione, można ruszać dalej.

 01ea3db92b070a9a06afc9e7f8fc8487debf5226c7

013aa60664ffc0c34b85ac406676ab66a391b651af

Kierujemy się na Miskolctapolca, znaleźliśmy po drodze w necie, że są tam jakieś baseny termalne, to jedziemy zregenerować siły 🙂
Baseny były, nawet termalne…. ale jedno jacuzzi na cały kompleks do tego włączane na 10 minut w ciągu każdej godziny … potencjał basenów jest, ale mocno nie wykorzystywany, jedyny plus że nie było dużo ludzi bo jest po sezonie, ale nie było też tak mało żeby ich olewać.

01c10f94cac74be8176f3b890c0d1ad36b9caad295

Czas wracać do rzeczywistości, do domów, do rodzin i do obowiązków. Wyjazd był świetną odskocznią od tego wszystkiego. Okazuje się, że często tęsknimy za przyrodą, za przygodą, za przeżyciem czegoś, czego na co dzień nam brakuje. Jak się często okazuje, to wszystko jest na wyciągnięcie ręki, i nie musi kosztować milionów monet. Wystarczą chęci, wyobraźnia i odrobina odwagi. Odrobina odwagi do wyjścia ze swojej strefy komfortu. Do wyrzeczenia się na kilka dni ciepłej kołderki, ciepłego łóżka, wygodnego materaca. Do przeżycia kilku dni bez telewizora, chociaż po wyjeździe okazuje się że wcale za nim nie tęskniłeś i po pilota sięgasz rzadziej bo wiesz, że w czasie kiedy oglądasz seriale i żyjesz czyimś życiem możesz zrobić coś fajnego, ciekawego. Do przeżycia kilku dni bez prądu, bez dostępu do ciepłej wody na zawołanie. Jeśli chcesz ciepłą musisz ją po prostu zagotować, albo poczekać aż zagrzeje się na słońcu.
Warto więc pamiętać, o tym że, marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia i o tym że “za 10, 20, 30 lat bardziej będziemy żałowali tego czego nie zrobiliśmy niż tego co zrobiliśmy. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.”
Dla jednych coś takiego to wyprawa, dla drugiego min. mojego kolegi Tomka N. to wycieczka “w koło komina” :), bo to co dla jednego jest sufitem dla drugiego podłogą. Bez względu na to, jakie kto ma na ten temat zdanie, warto mieć marzenia i je spełniać.
Mówią, że jak człowiek przestaje marzyć umiera, a więc … wybór należy do Ciebie.

Podsumowanie wyjazdu jednym zdaniem ? proszę bardzo:

Zanim umrzesz … żyj!

                 

    

                       

                    

                 

http://laura4x4.pl/wp-4iks4/kolo-tomka-komina/

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder